Stargard, czy to już?
Jeszcze nie, liczy się podróż,
nie tylko jej cel.
Dokoła zieleni coraz mniej,
pola lśnią złotem zbóż.
Stargard, czy to już?
Jeszcze nie, liczy się podróż,
nie tylko jej cel.
Dokoła zieleni coraz mniej,
pola lśnią złotem zbóż.
Próbuję nie przywiązywać się do rzeczy,
choć moja mina temu przeczy.
Nie chcę przypisywać Cię do wybryków,
mój pomysłowy chomiku.
Z uśmiechem patrzę wstecz.
Aby czuć się jak na urlopie,
nie uwijam się jak w ukropie
tylko całe dnie i noce
do ręki przykładam ocet.
Ugryzienie gza swędzi okropnie!
Limeryk #512
Poradził mi szwagier,
abym kontrolowała wagę
swojej rodziny.
Szumią o tym trzciny
od Pęperzyna po Pragę.
Limeryk #511
Jak to się stało, nie wiem,
że usiadłaś na morwie.
I cóż tam plamy. Ważne byle
zapamiętać liczne motyle,
które wabiło opadłych owoców mrowie.
Więcborskie aksamitki
przytuliły się do mojej łydki
i obiecały lawendzie,
że jeszcze dobrze będzie.
To moje faworytki.
Stawiasz przede mną swoje stopy,
pójdę za Tobą na koniec Europy.
Bez pośpiechu i planu
wejdziemy do oceanu.
Z nadzieją myślę o tym.
Moi Mili, opowiem Wam
o tym jak czarna morwa
namawiała porzeczki
do sprzeczki.
Wszystkie wiatr porwał.
Wybiła dziesiąta na zegarku,
gdy krowa krowę lizała po karku.
Stałyśmy przed pastuchem
z moim zachwyconym maluchem.
Turysto, chcesz popatrzeć? To koło nas zaparkuj.
Limeryk #506
Przyznaję swoją winę -
nie sądziłam, że surfinie
mogą tak pachnieć!
To fiolet właśnie
każdy atut rozwinie.
Limeryk #505
Nad nami dyndały wisienki,
gdy złapałaś fałdę białej sukienki
w czarne kropki
i zaprowadziłaś mnie w wiotkie
wąsy kociej drzemki.
Limeryk #504
Czasem dzień idzie źle,
nazbyt dobrze to wiem.
To mnie wkurza, tamto rozprasza,
nadużywam słowa przepraszam.
Wybaczam sobie i rany goją się jak na psie.
Limeryk pisany z komedią "Nim odejdą wody" w tle. To się nazywa film drogi!
Limeryk #503
Sięgasz do półki po krem Nivea,
na rączkach odsłaniasz kolejne trofea -
ślady kocich pazurów,
strupki, siniaki, sporo bólu.
Twój apetyt na życie i mi się udziela.
Po portugalskim wzięłam plecak
i, choć mam bałagan w rzeczach,
spakowałam strój, ręcznik i czepek.
W wodzie czuję się najlepiej,
chlapię dookoła leżąc na plecach.
Pomyślę o tym zaraz,
teraz bardzo się staram
złapać tę chwilę, co pędzi
niczym fluidy pamięci
odświętne jak gitara.
W nadmorskim lasku
koparki zakopią się w piasku,
by odpocząć.
A nocą
łodzie podwodne popłyną z prądem
tęskniąc już za lądem.