piątek, 30 maja 2014

Targ Pchły Szachrajki

Pchli targ na pewno zawdzięcza swoją nazwę Pchle Szachrajce, mojej ukochanej postaci z dzieciństwa :).
 Toruński pchli targ przy galerii Przydasie.

Portugalska feira da ladra!




czwartek, 22 maja 2014

poniedziałek, 19 maja 2014

Noc Muzeów Toruń 2014

Na udany weekend takie znalazłam panaceum,
aby wraz z Miko odwiedzić muzeum...
Przeskakując kałuże, co przecież normalne w maju,
trafiliśmy do zajezdni toruńskich tramwajów!

















Nie mniejszym powodzeniem cieszył się ratusz staromiejski.







































Katabori Netsuke - Szczur na dyni, Japonia, XIX w.



























Ciekawym miejscem okazał się barokowy Pałac Dąmbskich, gdzie mieści się nowo powstały Impresaryjny Teatr Muzyczny. Na scenie zobaczyliśmy Agnieszkę Płoszajską i Małgorzatę Jakubiec-Hauke podczas próby spektaklu "Siostry Parry", opowiadającego o gwiazdach estrady okresu międzywojennego The Barry Sisters. Siostry wyjechały do Nowego Jorku, by spełnić swój amerykański sen. I udało się, i to jak!




sobota, 17 maja 2014

Poetyckie zawisaki

Trzy dni temu byłam na wspaniałym spotkaniu autorskim z niezwykłą poetką, Urszulą Kozioł. Poniżej link do nagranego przeze mnie filmiku:

Wieczór poetycki Urszuli Kozioł w Toruniu 14 maja 2014 roku.



„Zbyt wiele słów poległo / zanim udało mi się wykrztusić ten wierszyk” – czytamy w Apostrofie do strofy z tomu „Przelotem” Urszuli Kozioł.  Fragment ten świadczy o skrupulatności poetki, jej dążeniu do perfekcyjnego wyrażania siebie i uchwycenia w swoich wierszach sedna rzeczy. Osiągnięcie zamierzonego efektu zajmuje dużo czasu, przez co tomiki publikuje nieczęsto. Z tego też powodu w księgarniach pozostają one jedynie przelotem.
„Przelotem”, wydane w 2008 roku, jest osiemnastym tomem poetyckim w dorobku artystycznym Urszuli Kozioł. Poetka debiutowała w 1957 roku zbiorem „Gumowe klocki”. W 1989 roku ukazał się „Żalnik”, tom przełomowy, podejmujący temat przemijania. W „Suplikach”, opublikowanych szesnaście lat później, Urszula Kozioł nadal przechadza się cmentarną aleją, wciąż czyniąc to niepewnie – tematykę umierania muska opuszkami palców. Oswojenie śmierci przychodzi dopiero wraz z najnowszym tomikiem, przez wydawców określanym mianem „najnowszego pięknego lirycznego <<żalnika>>”.
Tomik otwiera Znikopis pochodzący ze zbiorku „Supliki”, czyli skargi. Poetka wyraża w nim ubolewanie nad niestabilną konstrukcją wierszy, ich ulotnością – jakby były usypane z prochu. Utwór rozsypuje się już na poziomie układu graficznego, urywa się w trakcie niewypowiedzianego słowa, jak przerwana nagle myśl. Kontynuacja tej myśli pojawia się w liryku Segmenty wiersza załadowanego do wagoników strofek obijają się o stukot własnych kół podczas nużącej podróży, w którym poetka opowiada o rozziewie między pomysłem a niemożnością przelania go na papier: „między tobą a wierszem Armagedon / pod czaszką trzeszczy wyraz / urwany w połowie”. Trudność w pełnym wyrażaniu siebie jest ważnym tematem Urszuli Kozioł, a przede wszystkim przezwyciężanie tej obezwładniającej niemożności.
W tytułowym Przelotem  poetka przechodzi płynnie z kruchości poezji do nikłości życia: „czym się stanę gdzie będę / gdy pod ziemią zasiędę / Będę dymem i cieniem / będę trawy korzeniem / i imieniem bez brzmienia / i wargami kamienia”. Symbolika kamienia powraca jeszcze wyraziściej w Z plaży, gdzie „Kamień trzymany w ręku / udzieli mi swojej wieczności”. W wielu kulturach kamień łączony jest z niezmiennymi, wiecznymi boskimi siłami. Jako wyraz skondensowanej mocy był widziany jako coś dającego życie, upamiętniającego nas po śmierci. W innym utworze, Ze snu, poetka podejmuje nieudaną próbę walki z przeznaczeniem: „Z  kamieniami w kieszeni / wstępuję w nieprzejrzystą toń / niezgłębionych przeznaczeń”. Obciążona kamieniami tonie, aby stać się elementem historii.
Refleksja autotematyczna jest stale obecna na kartach tomiku. Poetka bardzo otwarcie, ale też żartobliwie opowiada o najbardziej osobistych sferach swojego życia: „mógłbyś uczyć się galanterii / choćby od tego ptaszka / a nie / przez sen ściągać ze mnie / tę stronę kołdry / która do ciebie nie należy”. Dawniej, zanim śmierć została wyprowadzona z domu do szpitala, małżeńskie łoże było naturalnym miejscem, gdzie przychodziło się i skąd odchodziło się ze świata. Współcześnie nie jesteśmy na to gotowi: „budzę się w środku nocy / nasłuchuję bicia twego serca / oburącz / chwytam się twej dłoni bezwładnej / za sprawą snu / pobudzam ją do ruchu”. Urszula Kozioł lęka się zapadnięcia męża w sen wieczny i ta obawa przed opuszczeniem mierzi ją o wiele bardziej niż podkradana w nocy kołdra.
O wielkiej pasji poetki, jaką jest podróżowanie, przypominają utwory: W pociągu oraz Absurd. W pierwszy z nich wpisana jest metafora życia jako pierzchającego widoku z pędzącego pociągu. Nie możemy się nim nasycić tak samo, jak oddalającym się obrazem sarny stojącej nieopodal torów. Drugi wiersz jest wyrazem niezgody na nieuchronność nadejścia jesieni życia i wiążący się z nią brak czasu na powroty do ukochanych miejsc: „jak można nigdy więcej Nowego Jorku nie widzieć / albo nie jechać już nigdy do Rzymu czy Lizbony”. Poetka poprzez wyjazdy odbywała wyprawę w głąb siebie, dlatego zadaje dramatyczne pytanie: „Jak bez Paryża Lizbony zdołam trafić do siebie samej”. Ukłonem w stronę podróżniczych upodobań Urszuli Kozioł jest niewątpliwie fakt, że jej dzieła były tłumaczone na wiele języków m. in. angielski, węgierski, niemiecki, włoski, serbski, rosyjski, czeski, słowacki, francuski, bułgarski, rumuński, hebrajski i hindi.
„Śmierć, kres ziemskiej egzystencji, jest tu przedstawiona raczej jako powolne odzwyczajanie się od świata, ciche odsuwanie się od spraw codziennych i zwykłych” – pisał o zbiorku Marek Radziwon. Śmierć to dla poetki robienie miejsca dla innych, stawanie się częścią wszechświata. Warto zauważyć, że umieranie według Urszuli Kozioł to nie tylko zniknięcie poprzez własną śmierć, ale również odchodzenie przez całe życie, razem z bliskimi zmarłymi: „twoi bliscy umarli / już kawałek po kawałeczku / chyłkiem powynosili cię na tamten świat”. Można w tej refleksji odnaleźć odpowiedź na pytanie postawione wiele lat wcześniej przez Halinę Poświatowską: „czy świat umrze trochę / kiedy ja umrę”.
Odmalowując w pastelowych barwach wszystkie utwory, składające się na tomik „Przelotem”, Urszula Kozioł nie pozostawia czytelnika niewzruszonym czy znudzonym. Wręcz przeciwnie, poetka zachwyca subtelnością z jaką mówi o przemijaniu, a przede wszystkim zaraża miłością do natury. Jętki jednodniówki, białorzytki, siewki, gacki, makolągwy i dżdżownice, to mikrokosmos, który czyni ludzkie życie pełniejszym. Cykliczność natury, jej ciągłe odradzanie się, przygotowuje człowieka do jego ostatniej drogi, jednak poetka wciąż czuje się niegotowa do pożegnania: „pod ruchomym naskórkiem gleby / sunie dżdżownica / jakby chciała przez swe różowe segmenty / przepuścić na drugą stronę cały ten glob / i jakby chciała już teraz / umościć mi wiekuisty dołek / choć jeszcze wciąż go odtrącam”. Nobilitację natury najlepiej pokazuje wyznanie: „korzę się / przed nasionkiem / dmuchawca”.
Urszula Kozioł – wielbicielka wielkich metropolii i maleńkich stworzeń, podróżniczka i wspaniała obserwatorka rzeczywistości, w tomiku „Przelotem” uczy nas czerpania przyjemności z życia: „…Myślą czepiam się rozproszonych chwil / jakbym chciała zakrzyknąć nie tyle memento mori / ile memento momentum by znikliwy ślad czasu ocalić”. Jej wiersze jak motyle z rodziny zawisaków – zawisają w przestrzeni i hibernują piękno w słowach, które będą nam towarzyszyły przez długie lata.