Limeryk #559
Ostatnimi czasy pogoda
lubi przytrzymać nas na schodach.
Wtedy włączam jazzowy teledysk,
a Ty rozpylasz fiolet kredy.
We dwie zapominamy o niewygodach.
Eksplozja mowy o powyższej rezolutnej dwulatki wprawia mnie w pełen dumy zawrót głowy, więc niebawem słowniczki odejdą w zapomnienie. W ich miejsce pewnie będę notowała tylko co ciekawsze słówka, bo nagrań raczej tworzyć nie będę i ich transkrypcji tym bardziej. Ajka zaczęła bowiem z wielką ochotą i odwagą małej obywatelki świata języka polskiego powtarzać wszystko, co usłyszy. Co zapamiętałam: glucha (grucha = betoniarka z pompą), dień (dzień), giń, giń = gęgę (gęś), makalonk (makaron), kamaka (kanapka), łap tinta! (łapmy tęczę!), krap/krapa (krab, bawmy się w kraba), dinia (dynia)... Szukanie form dopełniacza oraz biernika jest naprawdę urocze i pokazuje wiele zjawisk fonetycznych, np. Ajka lubi kręcić się "jak bąk" i ostatnio mówiła "daj bąga". Więc krab/krapa, a bąk/bąga, czyli zupełnie na odwrót, ale jak jej umysł szuka zasad gramatycznych. Godne podziwu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz