Przygnieciona beznadzieją sortuję papiery.
Podrywa mnie z podłogi Gai głos szczery:
-Mamo, chodź zobaczyć księżyc!
Idę. - Jakże on się zwięził!
Jestem czuła na wszelkie astrobajery.
Witaj w filcowej bajce, której treść snują palce drapalce
Przygnieciona beznadzieją sortuję papiery.
Podrywa mnie z podłogi Gai głos szczery:
-Mamo, chodź zobaczyć księżyc!
Idę. - Jakże on się zwięził!
Jestem czuła na wszelkie astrobajery.
Limeryk #
Z ciekawością, uważnie, po cichu
myszkuję na strychu.
Szukam recepty na życie,
instrukcji obsługi bycia na szczycie
pręcika w smolinosa kielichu.
Limeryk #
Bagaż punktualności jest zbyt ciężki,
bym nie zbaczała z prostej ścieżki
czasu. Spóźnienia
bywają godne przytulenia,
gdy obracają się w prezenty, a nie grzeszki.
Limeryk #
Coś Wam powiem
o Zabartowie.
Podglądamy tu żabie brzuchy
i przekonujemy się jak świat jest kruchy,
gdy Myszelka ma kuku na głowie.
Limeryk #
Wczesnym wieczorem leżysz na wznak,
a mnie na jawie trzyma FleetwoodMac.
Dnia słabnący puls
ożywia wielki wóz
i duet nietoperzy, co na komary mają smak.
Obojętna na okazyjną promkę
reaguję na brawa gromkie
listków wierzby vel eukaliptusa,
w które, koalo Gaju, dajesz susa
po tym jak słońce podarowało Ci poziomkę.