W maju jesienne lato
serwuje nam przeziębień maraton.
Zamiast jechać na komunię Franka
Irenką tonącą w podarkach
uczymy się radzić sobie ze stratą.
W maju jesienne lato
serwuje nam przeziębień maraton.
Zamiast jechać na komunię Franka
Irenką tonącą w podarkach
uczymy się radzić sobie ze stratą.
Ze smakiem zjadłaś jabłko Adama,
tata chciał oddać, wolałaś wziąć sama.
Wzięłam łyk inki,
a poziomki przyniosły nowinki
o tym, że szczęście mierzy się w gramach.
Myśli mama, duma tata,
dlaczego meteoryt spadł na Jukatan,
choć mógł spocząć na laurach.
Jedynie ślad pozostał po dinozaurach.
Dla Ajki to wielka strata.
Ten nie miał racji,
kto mówił, że w naszej wentylacji
nietoperz mieszka,
bo rodzinę założyła tu pleszka.
Wachlarz jej ogona ma kolor wakacji.
Ajka w czarnych spodenkach
porysowała przy mszalnych dźwiękach
kolorową kredą schody zamiast ziemię.
- Dlaczego? - To na pocieszenie,
nie podoba mi się ta piosenka!
Gaja dookoła farbą chlapie,
skrawki papieru leżą na kanapie,
tak powstają nowe malunki
pod okiem wirtualnej opiekunki,
babci Ewy na Whatsappie.
Popijam napar z szałwii,
a Ty mówisz - Nie lubię się bawić!
Humor poprawia Ci telefon od mamy Antosi,
które chcą nas do siebie zaprosić.
Przyjaźń wszystko umie naprawić.
Konewek nie wypuszczam z rąk,
drzwi otwiera mi lokaj, przeciąg.
- Kwiatki już nie płaczą - mówi Gaja,
a jej zielona zupa to symbol maja,
bo wszystkie roślinki nasze są!
Między nasionami maciejki a turkami,
między mną i Darią oraz dziewczynkami
wiosenne przyciąganie,
pielenie, podlewanie i sianie.
Długonose konewki i tęcza nad nami.
Nie ma na to rady,
że kolorowych piłeczek miriady
ciekawią nas bardziej niż karuzele,
od mocnych wrażeń lepsi są przyjaciele,
z którymi jemy wspólne obiady.
Do Jura Parku trafiło troje introwertyków,
którzy najlepiej czują się na pikniku.
Ja jechałam przez poziomkę w gąsienicy,
której nie uda się tej rundy zatrzymać w tajemnicy,
bo Miko uwiecznił nas w swoim telefoniku.
Kozy, alpaki, daniel, emu
są bardzo przyjazne. Czemu?
Jedzą nam z ręki w Krainie Dolnej Wisły
i cieszą wszystkie nasze zmysły.
Polecam to miejsce każdemu.
W tej przyjemnej agroturystyce najbardziej rozczuliło nas pewne jagniątko. Wygłaskane przez wszystkich wróciło pędem do czujnej mamy i aby ukoić nerwy zaczęło pić mleczko, merdając przy tym ogonkiem tak szybko, jakby był śmigiełkiem 🐑!Nie sądziłam, że wyprawą do Piecek
zapał do przejażdżek w sobie wzniecę.
Kaczki pięły się po schodach korzeni,
ona i on ptasim losem złączeni.
- Chcecie pobyć same? No to lecę!
Scenka jeziorna.